SEMrush – to potężne narzędzie do wszechstronnej analizy stron internetowych, stworzone przez profesjonalistów dla profesjonalistów.
O tym, jak pomocnicze narzędzie przekształciło się w międzynarodowy biznes, w wywiadzie z Olegiem Shchegolevym, CEO SEMrush i SEOQuake.
Jak pojawił się SEМrush i kiedy nastąpiło przekształcenie go z narzędzia «dla siebie» w publiczny serwis?
Tak się złożyło, że moja znajomość z Internetem od pierwszych dni była związana z SEO. To było około 2000 roku. Wtedy optymalizacja dla wyszukiwarek była rzeczą prostą. Ale czas mijał, konkurencja systematycznie wzrastała i zaczęliśmy powoli otaczać siebie różnorodnymi narzędziami.
Z najbardziej znanych projektów, to narzędzie do analizy konkurencji SEMrush i rozszerzenie SEOQuake dla przeglądarki Firefox i Google Chrome. I jedno, i drugie narzędzie pierwotnie stworzone było pod wewnętrzne potrzeby firmy. Ale, gdy pokazaliśmy je swoim przyjaciołom i znajomym, wszyscy byli zachwyceni, sugerowali nam dopracować produkty i wydać wersję publiczną.
Oba produkty pojawiały się po kolejnych «dokręceniach śrub» przez wyszukiwarki. SEOQuake – w latach 2005-2006, kiedy trzeba było szybko znać parametry konkurentów w wynikach wyszukiwania. SEMrush, jako wewnętrzny projekt, rozpoczął się w 2007 roku, gdy potrzebna nam była nowa analityka, która pomagałaby zrozumieć, kto z konkurencji rośnie, jak szybko, od kiedy. Najpierw to była analityka do użytku wewnętrznego,, jednak widząc zainteresowanie kolegów po fachu, zrobiliśmy serwis dla wszystkich.
Od razu skierowaliście się na zachodni rynek? Jak przebiegało jego zdobycie?
To się złożyło historycznie, gdy jeszcze zajmowaliśmy się SEO. Pracowaliśmy przede wszystkim z zachodnim rynkiem – był bardziej rozwinięty, zlecenia na SEO były korzystniejsze, droższe.
Bezpłatny SEOQuake było łatwo promować i na Zachodzie, i w Runecie. SEMrush zaś od samego początku był płatny i myślę, że to, że nie zaczynaliśmy go z wersji rosyjskiej, odegrało pozytywną rolę w naszym rozwoju. W tym czasie w Runecie jeszcze nie tak wielu użytkowników interesowało się analizą konkurencji. Widzieliśmy nawet kilka serwisów podobnych do naszego, które próbowali wystartować w tym czasie z naciskiem na Runet i «umierali», stając się mało popularnymi.
Praktycznie zawsze i wszędzie nasza polityka «podboju» opierała się na współpracy z liderami: speakerami dużych firm z marketingowych i SEO-rynków, blogerami.
Ile osób jest w zespole? Czy dużo macie outsourcingu?
Mamy dwa biura – w Petersburgu i w Filadelfii. W Rosji jest obecnie około 45 pracowników, w USA – 7 osób.
Siedzibą jest petersburskie biuro. Praktycznie w całości składa się z programistów, administratorów, projektantów i QA. Twórcy są połączeni w cztery zespoły i pracują według Scrum.
Z technologii programowania trudno coś zaznaczyć. Podstawa to C+PHP, ale poza tym, używamy mnóstwo innych języków. Staramy się nie ograniczać zespół w wyborze technologii do rozwiązywania zadań. Amerykańskie biuro skupia się na sprzedaży i pomocy technicznej dla użytkowników.
U nas praktycznie nie ma regularnych opracowań na outsourcingu. Nie przyjmuje się to u nas.
Zazwyczaj na outsourcing odchodzą te zadania, które albo nie są regularne, albo zupełnie nowe dla nas i u nas brakuje specjalistów w tej dziedzinie lub technologii. Ale po tym, jak subprojekt pokazuje swoją witalność, przechodzi do stałego zespołu.
Kiedy otworzyliście amerykańskie biuro i jak jest realizowana koordynacja działań i kierowanie w już międzynarodowej firmie?
Amerykańskie biuro było otwarte około półtora roku temu, kiedy byliśmy już całkiem udaną i mocną firmą.
U nas i wtedy, i obecnie ponad połowa użytkowników pochodzi z USA. W pewnym momencie stało się oczywiste, że dla dużych amerykańskich firm bardzo ważne jest istnienie przedstawicielstwa obok nich w celu rozwiązywania zadań z ich działalności oraz jakościowej pomocy technicznej, z doskonałym angielskim.
Szczególnie jest to ważne podczas integracji naszych danych z innymi serwisami i przy zamówieniach na większe specjalistyczne badania.
Pojawienie się amerykańskiego biura pozwoliło nawiązać dobrą współpracę z dużymi firmami IT. Uważamy, że to otworzyło nam nowe horyzonty w opanowaniu tego trudnego, ale wdzięcznego rynku.
W tej chwili zarządzanie odbywa się w pełni z Rosji. Ale planujemy znaczne rozszerzenie i najprawdopodobniej struktura organizacyjna się zmieni.
Czy są różnice w użytkownikach SEМrush na Zachodzie i w Runecie? Czy są jakieś cechy charakterystyczne?
Różnic jest bardzo wiele. W pierwszej kolejności, na Zachodzie praktycznie wszyscy nasi użytkownicy pracują w firmach. To są pracownicy agencji marketingowych lub specjaliści ds. marketingu internetowego w składzie innych firm.
Na przykład, z naszych usług korzystają Forbes, PayPal, PHILIPS, General Electric. «Singli» praktycznie nie widzimy.
Na rynku rosyjskim udział freelancerów jest znacznie wyższy, choć nie przekracza udziału pracujących zawodowo. Ponadto, zauważalny jest jeszcze pozostały strach rodaków do płatności kartami i comiesięcznych automatycznych opłat.
Zazwyczaj zachodni użytkownicy są bardziej uprzejmi i konstruktywni: kiedy, na przykład, zapomnieli zatrzymać miesięczne płatności i pieniądze już zostały spisane. Natomiast czasami spotykamy się z ignorancją w tych kwestiach wśród rodaków.
Ale staramy się zawsze wychodzić naprzeciw potrzebom użytkowników przy jakichkolwiek problemach. «Klient zawsze ma rację» – nie jest dla nas pustą frazą.
Wcześniej aktualizowaliście amerykańską wersję bazy częściej niż rosyjską. Jak obecnie wygląda sprawa?
Tak, to prawda. Kiedyś, 3-4 lata temu, nie było potrzeby regularnie aktualizować bazy danych. Ze względu na większe perspektywy w tamtym czasie z anglojęzycznymi bazami danych, aktualizowaliśmy je częściej – przecież te bazy były bardziej popularne, przynosiły nam więcej dochodów.
Zainteresowanie ze strony rodaków do rosyjskojęzycznej bazy nie było wtedy duże. Ale czas mijał, mieliśmy więcej zasobów, zainteresowanie ze strony Runetu stało się większe – teraz wszystkie nasze bazy są aktualizowane raz w miesiącu.
Teraz znów pracujemy nad zwiększeniem szybkości aktualizacji: pojawiły się obiecujące opracowania, które między sobą nazywamy „live”-bazy. Są aktualizowane codziennie.
Nie w całości, oczywiście, ale tak, że najbardziej popularne słowa są aktualizowane prawie codziennie, a rzadkie – raz w miesiącu. Bazy te są już dostępne do testowania dla beta-użytkowników.
Kim są beta-użytkownicy? Jak ich znajdujecie?
Jak wszyscy, przy wprowadzaniu nowych funkcjonalności, zawsze mamy trudności. Chcemy wprowadzić mechanizm jak najprędzej, aby szybko uzyskać opinie użytkowników.
Nasze raporty miejscami są bardzo skomplikowane, więc jakościowy komentarz pomaga poprawić je, uczynić je łatwiejszymi dla specjalistów o każdym poziomie doświadczenia. W tym samym czasie, gdy część funkcjonalności nie została zakończona, otrzymujemy od premium użytkowników dużo negatywnych opinii typu «Zapłaciłem Wam pieniądze, a serwis działa niewystarczająco szybko».
Zdecydowaliśmy się stworzyć lojalną społeczność, której członkowie regularnie otrzymują dostęp do nowych funkcji, w zamian zapewniając nam feedback wysokiej jakości.
Z reguły nam nie trzeba specjalnie szukać ludzi do beta-testów. Zwykle znajdują nas sami – udostępniamy nowinkę, oni zaś wykazują zainteresowanie.
Obecnie serwis oferuje analitykę dla Google. Czy pojawi się wersja dla Yandex, i jeśli tak, to kiedy?
Na razie skupiamy się na zachodnich użytkownikach, ale ostatnio co raz częściej pytają nas o Yandex. Widocznie będziemy musieli stworzyć analitykę i dla niego!
Jest Pan przeciwko inwestycjom w biznes. Dlaczego? SEМrush powstawał i rozwijał się w pełni ze środków «rodziny, przyjaciół i założycieli»? Żadnych inwestorów prywatnych, business aniołów? Czy dostawaliście w ogóle jakieś propozycje od inwestorów?
Nie do końca tak jest. Nie jestem zupełnie przeciwny inwestycjom. Raczej uważam, że wielu otrzymują je przed czasem. U młodych projektów musi być сhallenge – wyzwanie, przygoda, dążenie do przetrwania – czynnik, maksymalnie zwiększający wydajność pracy.
Stresująca sytuacja szalenie pomaga: pieniądze są wydawane efektywnie, ludzie i zasoby naprawdę cenione. Inwestycje na początkowym etapie demoralizują: firma jest już jakby nie w pełni własna, odpowiedzialności jest mniej, zespół nawet jeszcze nie dojrzał i się nie ukształtował – a już się rozluźnia.
Zagranicznych inwestycji w SEMRush nie było, tylko członków zespołu – i to niewielkie. Bardzo szybko wyszliśmy na poziom rentowności, a dalej gdy obrót wzrósł – kupowaliśmy serwery, jeszcze wzrósł – zatrudnialiśmy nowych ludzi do zespołu.
Może nas to blokowało i z inwestycjami mogliśmy szybciej się rozwijać. Ale było nam dobrze, bardzo uważnie wydawaliśmy pieniądze i staramy się wydawać je z taką samą powagą do tej pory. Nasz projekt dopiero teraz dotarł do etapu, gdy uważam, że przyciąganie inwestycji jest możliwe i uzasadnione.
Oferty otrzymywaliśmy, ale nie bardzo konstruktywne. Choć jeszcze nie zajmowaliśmy się tą kwestią dokładnie. Póki co obroty pokazują taki wzrost, że na rozszerzenie mamy pieniędzy więcej niż wystarczająco.
W ubiegłym roku SEOPult przyciągnął dość poważne inwestycje. Jaka jest Pana opinia na temat tej transakcji i o zauważalnym trendzie wyjścia pieniędzy venture capital na rynek SEO?
Myślę, że to raczej odosobniony przypadek. Moim zdaniem, jest niewiele firm działających na rosyjskim rynku SEO, które mogą skutecznie rozwijać się przy inwestycjach o takiej ilości. Bez wątpienia, SEOPult – jest jedną z takich firm. Ale transakcja nastąpiła prawie 9 miesięcy temu. Myślę, że tuż-tuż zobaczymy co z tego wyszło.
Źródło: towave.ru