Czytając w zachodniej IT prasie wiadomości z Rosji może się wydawać, że poza łamaniem wolności słowa i ograniczeniem internetu nic się tam nie dzieje. Czasem dziwię się, jak mocno zachwyceni są czytelnicy tym wizerunkiem „dzikiego kraju”. Natomiast dziennikarze świetnie wykonują swoją pracę, publikując wiadomości o kolejnej kretyńskiej ustawie z Rosji, wzruszającej cywilizowanego Europejczyka, a jednocześnie wzmacniając jego stereotypy o tym kraju.
Wydaje mi się, że cały przepływ informacji z Rosji wygląda tak absurdalnie, ponieważ dzięki takiemu dziennikarstwu reszta branżowych wiadomości ze Wschodu przestaje kogokolwiek interesować.
Odwrotną sytuację można zaobserwować w wiadomościach z Zachodu. Na tle całego uroku zachodnich technologii, inwestycji i wynalazków, trudno jest zauważyć, że europejskie przepisy już dawno nie przegrywają z rosyjskimi w poziomie idiotyzmu.
Jak pisze TechCrunch, francuski Senat poparł zmiany w ustawie, która będzie wymagała od krajowego regulatora telekomunikacyjnego Francji kontrolować algorytmy wyszukiwarek (łatwo się domyślić, że mowa o Google). Organizacja będzie miała uprawnienia do zapewnienia „sprawiedliwych i niedyskryminujących wyników wyszukiwania” (według państwa). Kontrola oznacza, że wyszukiwarki udostępnią swoje algorytmy albo zapłacą karę do 10% globalnego dochodu z serwisu wyszukiwania.
Francuski senator Catherine Morin-Desailly, która zainicjowała zmiany, jest pewna, że Google celowo wyświetla na pierwszych pozycjach wyników wyszukiwania własne produkty, a nie produkty konkurentów, nawet jeśli alternatywne usługi są obiektywnie lepsze.
Zdaniem Morin-Desailly, Europa rozwiązuje problem zbyt wolno i trzeba „wspierać narodowy biznes już teraz”. O narodowości jest także mowa w poprawce, według której wyszukiwarki będą musieli podawać linki ze strony głównej do co najmniej trzech swoich konkurentów, przy czym jednym z tych konkurentów musi być francuska wyszukiwarka.
Warto tutaj dodać, że Yandex od początków swojego istnienia wyświetla linki do konkurentów pod wynikami wyszukiwania:
Yandex nie podaje informacji, ile ruchu pozyskują Google i Bing (w rosyjskiej wersji jest także Mail.Ru) dzięki takiemu linkowaniu. Ważne jest jednak to, że Yandexa nikt do tego nie zmuszał, natomiast Google w Rosji wciąż jest na drugim miejscu wg udziału w rynku wyszukiwania. Czyżby dla podboju serc użytkowników trzeba mieć coś więcej?
Z kolei we Francji Google ma około 94% rynku. Bing i Yahoo! — po mniej niż 3% udziałów, natomiast trzeciego konkurenta po prostu nie istnieje. Ale…
We Francji istnieje wyszukiwarka Qwant. Wśród nabywców jej usług widnieje niemiecki media-holding Axel Springer, który jest także udziałowcem Qwant i posiada w nim 20%. Tak, ten sam Axel Springer, który jakiś czas temu na mocy niemieckiego prawa postanowił ograniczyć wyświetlenie w wynikach wyszukiwania Google treści z portali należących do koncernu, ale po dwóch tygodniach przyznał, że popełnił błąd — wg Reuters strony Axla odnotowały 40% spadek ruchu.
Otwartym pozostaje pytanie, jak dokładnie Morin-Desailly wyobraża sobie proces kontroli za „sprawiedliwością wyników wyszukiwania” (ensuring fairness). Kto i jak będzie objaśniał francuskim urzędnikom mechanizm działania jednego z najbardziej zaawansowanych algorytmów wyszukiwania na świecie?
Z drugiej strony, jeśli przypomnieć sobie podobną historię z Yandex.News, gdzie rosyjscy urzędnicy z roku na rok oskarżają Yandex w manipulowaniu wiadomościami, to tam jakimś wgłębieniem przez urzędników w mechanizmy i algorytmy nawet nie pachniało, a powody zarzutów były inne (być może, polityczne). W przypadku Francji i Google, bardzo wątpliwe jest, że władze liczą na otwartość amerykańskiej korporacji, i wszystko to przypomina zwykły szantaż.
Cóż, każdy orze jak może. Przypomnę, że w 2009 roku Francuzi zabronili Google skanować książki; w 2012 próbowali opodatkować wyszukiwarkę za wykorzystanie materiałów prasowych w serwisie Google News; w 2013 zdali sobie sprawę, że opodatkować trzeba YouTube; w tym samym roku zabronili Uber dostarczać samochód szybciej, niż 15 minut. W 2014 władze zabroniły Amazon dawać klientom rabat na książki i darmową wysyłkę. 1 stycznia 2015 roku, Francuzi zakazali działalności Uber. Obecnie serwis działa we Francji w szarej strefie.